Energetyka jądrowa pozwala nam kupić sobie bardzo dużo czasu na rozwój innych technologii. Mogą być one związane z OZE czy magazynowaniem, ale też wdrożeniem reaktorów prędkich, dzięki którym będziemy mogli zamknąć cykl paliwowy. Może w bliższej bądź dalszej perspektywie uda się wykorzystać fuzję jądrową. Mówimy jednak o na tyle dalekiej przyszłości, że technologiami mającymi ostatecznie zastąpić atom będą się zajmować nasze prawnuki – mówi dr inż. Paweł Gajda z Wydziału Energetyki i Paliw AGH.
Zapraszamy do lektury drugiej części rozmowy z ekspertem w zakresie energetyki jądrowej. Pierwszą część można przeczytać tutaj.
Udajmy się teraz w podróż do krajów, które elektrownie jądrowe zamykają. Jak wygląda ten proces od strony technicznej?
Na początku następuje wyłączenie reaktora. Jest to standardowo robione co rok czy półtora, kiedy następuje wymiana paliwa. Wtedy wyłączamy jest cały blok, bo trzeba doprowadzić reaktor do tzw. stanu zimnego wyłączenia, kiedy już nie ma konieczności odbioru z niego ciepła i można wyładować paliwo. W tym przypadku postępuje się analogicznie, tylko nie ładuje się świeżego. Kiedy już paliwo zostanie usunięte, można stopniowo przejść do likwidacji elektrowni. Likwiduje się je bardzo podobnie, jak każdy inny obiekt przemysłowy. Natomiast trzeba pamiętać, że część elementów konstrukcyjnych może zawierać pewne ilości materiałów promieniotwórczych, jak zbiornik reaktora czy inne materiały znajdujące się w jego pobliżu. Są one traktowane jak niskoaktywne odpady, którymi należy się odpowiednio zająć. Dlatego rozbiórkę zaczyna się zwykle od części konwencjonalnych.
Taka rozbiórka jest zwykle rozłożona w czasie i dość długo trwa. Oczywiście dałoby się to zrobić szybciej, natomiast aktywność materiałów promieniotwórczych po pewnym czasie spada. Dlatego warto odczekać, bo wówczas dawki promieniowania są mniejsze i ludzie mogą pracować na miejscu, a nie np. zdalnie. Ponadto taka strategia ma też inne uzasadnienie ekonomiczne. Można w ten sposób zapewnić w takich miejscach mniejszą, ale stałą liczbę miejsce pracy. Dzięki temu zatrudnienie przy rozbiórce elektrowni może istnieć w perspektywie przykładowo 20 lat.
Elementy części jądrowej są rozbierane w ostatniej kolejności, a część z nich jako odpady niskoaktywne kierowana do odpowiedniego składowiska odpadów promieniotwórczych. Są wśród nich np. elementy, które mogły zostać aktywowane lub skażone, takie jak zbiornik reaktora, wytwornice pary czy inne elementy, które mogły mieć kontakt z paliwem, np. okładziny zbiorników. Francja z racji na dużą skalę swojego projektu ma nawet w przygotowaniu specjalne stanowisko na wielkogabarytowe elementy, gdzie będą mogły odczekać, nim zostaną skierowane do recyklingu.
Czy istnieje na świecie modelowy przykład, gdzie teren po takiej rozbiórce pełni dziś inne funkcje?
Są już przykłady elektrowni, które zostały zlikwidowane do tzw. zielonego pola. W samych Stanach Zjednoczonych jest ich kilka. Można tu wymienić na przykład elektrownie Maine Yankee czy Connecticut Yankee.
A jeśli chodzi o zużyte paliwo z wciąż działających elektrowni jądrowych, czy jesteśmy skazani na jego składowanie w nieskończoność?
W tym przypadku mamy dwie opcje. Jedna z nich to potraktowanie wypalonego paliwa w całości jako odpad. W tej sytuacji zawsze będzie konieczność budowy składowisk na odpady wysokoaktywne. Często posługuje się tutaj porównaniem do rudy uranowej, która jest promieniotwórcza, ale występuje w naturze. Jeśli więc aktywność wypalonego paliwa spadnie do tego poziomu, możemy je uznać za niegroźne, na co potrzebuje około 200 tys. lat. Może się to wydawać bardzo dużym czasem z perspektywy naszej cywilizacji, ale z punktu widzenia geologicznego, gdzie mówimy o procesach mierzonych w milionach lat, 200 tys. lat to jak przedwczoraj.
Zresztą istnieje bardzo ciekawy przypadek – to naturalny reaktor w Oklo w Gabonie. Było to miejsce, gdzie występowały bogate złoża rudy uranowej. Pod wpływem cieknącej przez nią wody powstał naturalny reaktor, w którym zachodziła samoczynnie reakcja rozszczepienia. Ten reaktor jest też ciekawym studium z tego względu, że mamy w nim naturalnie wypalone paliwo. Możemy dzięki temu zobaczyć, że pochodzące z niego substancje radioaktywne migrują w ograniczonym zakresie. A nie było ono w żaden sposób zabezpieczone, chociażby przez zamknięcie w metalowych pojemnikach. W Finlandii obecnie budowane jest składowisko, gdzie kasety paliwowe będą zamknięte w szczelnych miedzianych pojemnikach i będą umieszczone 500 metrów pod ziemią w formacjach granitowych. Budowa analogiczne stanowiska ma niedługo ruszyć w Szwecji.
Trzeba pamiętać, że wypalone paliwo nie trafia do składowiska od razu, tylko na początku jest przechowywane bezpośrednio przy reaktorze w wodzie, która odbiera ciepło i stanowi osłonę przed promieniowaniem. Następnie trafia do przechowalników suchych. Są one najczęściej umiejscowione na terenie elektrowni, rzadziej działają przechowalniki scentralizowane. Nie jest to rozwiązanie ostateczne, ale zapewnia bieżącą kontrolę nad odpadami i mogą one tam bezpiecznie oczekiwać na dalsze etapy.
Składowanie wypalonego paliwa przy elektrowni to nie rozwiązanie ostateczne, ale zapewnia bieżącą kontrolę nad odpadami – mówi dr inż. Pawła Gajda, fot. Dreamstime
Pierwsze na świecie małe reaktory modułowe już działają, jak rosyjska pływającą elektrownia Akademik Łomonosow – mówi dr inż. Paweł Gajda, fot. Elena Dider Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International