Dr inż. Joanna Duda
Gospodarka zdecydowanej większości państw na świecie opiera się na małych i średnich przedsiębiorstwach. Jednakże młodym firmom, w początkowej fazie swojego rozwoju, jest bardzo trudno zaistnieć na wolnym rynku. Statystyki mówią, że w pierwszym roku upada 50 proc. z nich, a w ciągu pierwszych trzech lat 75 proc.
Czy skoro mamy gospodarkę wolnorynkową, należy pomagać małym przedsiębiorstwom? A może każdy powinien radzić sobie sam? Czy państwo polskie pomaga ludziom z inicjatywą, tym którzy mają odwagę i potrafią tworzyć miejsca pracy dla siebie i innych? A wreszcie, jaką postawę w stosunku do przedsiębiorców wykazują uczelnie wyższe? Wiele uczelni, zdając sobie sprawę z odpowiedzialności za młodych ludzi, coraz mocniej stawia na przekazanie im wiedzy niezbędnej do prowadzenia własnego biznesu.
Inną sprawą jest przekonanie przedsiębiorców, że w uczelniach można i należy szukać wsparcia i pomocy przy prowadzeniu własnej działalności. Wydaje się, że współpracy nauki z biznesem sprzyjają warunki, na jakich można zdobyć dofinansowanie z Unii Europejskiej. Zasady przyznawania funduszy unijnych w latach 2015–2020 różnią się od poprzednich tym, że największe szanse mają ci przedsiębiorcy, którzy postawią na współpracę z uczelniami. To wielkie novum. W poprzednich pięciu latach można było uzyskać bezzwrotne dotacje, przeznaczane głównie na szkolenia i twarde inwestycje (czyli inwestycje w innowacyjne środki trwałe). W tamtych programach chodziło o zmianę nawyków wśród przedsiębiorców, o wytworzenie przekonania, że aby mieć innowacyjną firmę, trzeba przyjąć innowacyjną postawę. Teraz chodzi o nawiązywanie i zacieśnianie współpracy pomiędzy nauką i biznesem, ponieważ tylko dzięki temu można tworzyć innowacyjne firmy, a poprzez nie innowacyjną i silną gospodarkę. O polskim sektorze MŚP rozmawiam z dr inż. Joanną Dudą z Katedry Zarządzania Organizacjami, Kadrami i Prawa Gospodarczego na Wydziale Zarządzania AGH.
Ilona Trębacz
Pani doktor, czy można stwierdzić, że polska gospodarka opiera się na małych i średnich przedsiębiorstwach?
Nie tylko polska, ale i unijna gospodarka opiera się na małych i średnich przedsiębiorstwach, ponieważ w Polsce 99,90 proc. wszystkich przedsiębiorstw to właśnie przedsiębiorstwa z sektora MŚP (Mikro, Małych i Średnich Przedsiębiorstw). Wytwarzają one połowę produktu krajowego brutto, prawie 60 proc. wartości dodanej w gospodarce, zatrudniają 8,5 mln osób. Tak więc rozwiązują one nie tylko problem natury ekonomicznej, ale i społecznej, bo przyczyniają się do zlikwidowania bezrobocia. Małe i średnie przedsiębiorstwa (w Polsce najwięcej jest mikroprzedsiębiorstw) przejęły rolę zagospodarowania tych, którzy stracili pracę, ponieważ dużo trudniej jest założyć jedno przedsiębiorstwo zatrudniające stu pracowników, niż sto firm jednoosobowych, gdzie ludzie sami sobie tworzą miejsce pracy.
Czy nasze państwo pomaga w zakładaniu firm i ułatwia ich prowadzenie, czy przeciwnie?
Pomaga, jednak ocena skali tej pomocy zależy od oczekiwań. Jeśli ktoś chce usiąść i czekać, aż ktoś coś za niego zrobi, to będzie zawiedziony. Państwo pomaga dając narzędzia – istnieją programy unijne, strefy ekonomiczne, centra wynalazczości i inkubatory przedsiębiorczości. Panuje taki pogląd, że państwo nie pomaga, ponieważ przedsiębiorcy napotykają na wiele barier swojego rozwoju, jak np.: problem z pozyskaniem zewnętrznych źródeł finansowania, ograniczony popyt, bariery natury prawnej czy legislacyjnej. Jednak pokonanie tych problemów nie leży tylko i wyłącznie po stronie państwa, jest to problem dużo bardziej złożony i zależny od wielu czynników. Przedsiębiorcy oczekują np. kredytów na preferencyjnych warunkach. Jednak w tym miejscu trzeba wspomnieć o pewnej teorii, która sprawdza się w praktyce. Jest to pecking order theory, co można przetłumaczyć jako teorię kolejności wyboru źródeł finansowania. Gdy firma jest młoda to w pierwszej kolejności finansuje inwestycje z kapitału własnego, bo nie ma zabezpieczeń i historii kredytowej, a dopiero w późniejszym okresie pozyskuje kapitały obce.
Rozumiem, że przedsiębiorcy w Polsce czują pewne rozgoryczenie, bo napotykają na bariery popytu, mówiąc inaczej mają problemy ze zbytem swoich produktów i usług, co ma bardzo duże znaczenie w kontekście konieczności finansowania inwestycji z kapitałów własnych, w tym zysków zatrzymanych. Ale tak jak mówiłam ten problem jest bardziej złożony. Niestety w naszym kraju dominującą formą prawną jest jednoosobowa działalność gospodarcza, a większość środków trwałych, która pozostaje w dyspozycji przedsiębiorców została pozyskana w ramach leasingu operacyjnego, czyli nabyte środki trwałe nie są własnością przedsiębiorstwa. Z punktu widzenia banku firma taka nie jest więc wiarygodnym podmiotem i bank niechętnie udzieli jej kredytu.
„Pecking order theory” sprawdza się nie tylko w Polsce, ale tak samo jest w Finlandii, Niemczech czy Stanach Zjednoczonych – przedsiębiorstwo w pierwszej fazie cyklu życia finansuje się ze środków własnych. Niemieckie badania (przeprowadzone przez Berger A.N, Udell G. F., 1998, The economics of small business finance: the roles of private equity and debt markets in the financial growth cycle. Journal of Banking & Finance, vol. 22:613–673) potwierdzają tę teorię, że póki przedsiębiorstwo nie zbuduje własnej stabilnej pozycji, póty nie może liczyć na zewnętrzne źródła finansowania. Jednakże początkującym firmom pomagają: fundusze poręczeń kredytowych, parki technologiczne czy inkubatory przedsiębiorczości. W naszej uczelni istnieją i świetnie pracują Centrum Transferu Technologii AGH i Inkubator Przedsiębiorczości AGH, gdzie każda młoda firma przez dwa lata ma zapewnioną pomoc prawną, księgową, sekretarską, ma telefon i swoje miejsce, czyli przez te dwa pierwsze i najtrudniejsze lata nie musi wynajmować pomieszczeń i zatrudniać osób do obsługi biura, a środki finansowe kieruje na rozwój i zdobycie pozycji na rynku przy zagwarantowanych zminimalizowanych stałych kosztach wiążących się z prowadzeniem każdego rodzaju działalności.
Istnieją też programy unijne wspierające małe i średnie firmy?
Mówi się, że MŚP są siłą napędową gospodarki, ponieważ znacznie powyżej 90 proc. firm zalicza się do tego sektora, zatrudniającego ogromną liczbę osób. To nie tyko charakterystyka polskiej gospodarki, podobne jest w całej Unii Europejskiej, dlatego też dla przedsiębiorców istnieją unijne programy wsparcia. Dlaczego wspieramy te najmniejsze? Aby likwidować bezrobocie i przyczyniać się do rozwoju gospodarki. Innowacyjna gospodarka jest wtedy, kiedy są innowacyjne przedsiębiorstwa, a nie odwrotne. Nie ma innowacyjnej gospodarki bez innowacyjnych przedsiębiorstw. Istnieją narzędzia umożliwiające firmom budowanie swojej pozycji konkurencyjnej, co przełoży się na rozwój całej gospodarki. Im nowocześniejsze i bogatsze przedsiębiorstwa, tym bogatsza gospodarka, bo będą one wytwarzały więcej produktu krajowego brutto, zatrudniały więcej osób i wytwarzały większą wartość dodaną brutto.
A jak działają przedsiębiorcy polscy w porównaniu do prowadzących firmy w innych krajach?
Przedsiębiorstwa europejskie w stosunku do amerykańskich mają konserwatywną politykę rozwoju, są mniej skłonne do podejmowania ryzyka. Nasze polskie przedsiębiorstwa w większości działają na rynku regionalnym lub lokalnym, pozwala im na to duży rynek – 38 milionów potencjalnych klientów. Zupełnie inną strategię realizują przedsiębiorcy fińscy, którzy od razu wychodzą na rynek międzynarodowy. Oni mają zaledwie czteromilionowy rynek swoich obywateli, czyli na sprzedaż u siebie mają znacznie mniejszą szansę. Prowadziłam kiedyś w Finlandii ankietowe badania sektora małych i średnich przedsiębiorstw i byłam zdumiona liczbą otrzymanych odpowiedzi od fińskich przedsiębiorców – było to 90 proc. W Polsce jeśli się otrzyma wynik 10-procentowy, to już wydaje się, że jest to bardzo dużo. Okazuje się, że fińska polityka innowacyjności od wielu lat jest skierowana na silną współpracę nauki z biznesem. Przedsiębiorcy, którzy zgłaszają swoje problemy do uczelni, otrzymują od naukowców pomoc w ich rozwiązaniu. Być może dlatego kwestionariusz ankiety wysłany z uniwersytetu w Joensuu do firm miał tak wielki odzew. Żeby i u nas ta współpraca stała się mocną stroną polskiej gospodarki, pomocne będą właśnie programy unijne. Nowa perspektywa programowa jest wielką szansą zarówno dla uczelni, jak i dla naszych przedsiębiorstw. Większość grantów jest nakierowana na łączenie nauki z biznesem. Finlandia osiąga wspaniałe rezultaty dzięki tej współpracy, od lat zajmuje czołowe miejsca w rankingach konkurencyjności, a to przekłada się na innowacyjną gospodarkę i wysoki poziom życia obywateli.
Ale środki unijne są trudne do uzyskania.
Zgadza się, nie jest to łatwy kapitał. Piszemy dziesięć grantów, dostajemy jeden. Składamy dziesięć wniosków na konkurs, otrzymujemy jeden. Aby zdobyć te środki, trzeba wykonać olbrzymią pracę. Są to pieniądze trudne do uzyskania, ale warto się o nie starać, bo mogą bardzo pomóc. Jestem przekonana, że nowa perspektywa jest szczególnie atrakcyjna dla uczelni. Dzięki tym pieniądzom możemy np. wysyłać do firm naszych studentów na staże, dzięki czemu nabędą praktycznych umiejętności i lepiej przygotują się do podjęcia pierwszej pracy po ukończeniu studiów. Z kolei my jako uczelnia dowiemy się od pracodawców jak powinniśmy kształtować nasze programy nauczania. Na co zwracać szczególną uwagę, jakie są rzeczywiste potrzeby rynku pracy.
Innymi słowy, teraz pieniądze dostaną ci, którzy chcą współpracować z uczelniami, zwrócą się o pomoc w opracowaniu nowych technologii, ulepszeniu istniejących, ale i po opracowanie kwestionariuszy ankiet, pomoc w badaniu rynku, czy określenie docelowej grupy klientów.
Tak, główny nacisk położono na perspektywę badawczą, ponieważ problem w małych i średnich przedsiębiorstwach polega na tym, że w głównej mierze stosują one tylko dwie strategie. Pierwsza to strategia niskiej ceny, która niszczy rentowność; gdyż niskie marże przekładają się na niskie zyski. Druga to strategia naśladownictwa, polegająca na podpatrywaniu tego, co robi bezpośredni konkurent i kopiowaniu tego samego. W efekcie czego większość z nich oferuje podobne dobra i usługi. To powoduje, że przedsiębiorcy napotykają na barierę popytu. Dziś na rynku sprzeda się wszystko pod warunkiem, że pokażemy klientowi korzyści, które kupuje. Mikro i mali przedsiębiorcy bardzo rzadko badają o rynek, zapominają o tym, że jeśli się nie zna potrzeb swoich klientów, to nie uda się zaproponować im odpowiedniego produktu. Mikro i małych firm nie stać na to, aby prowadzić takie badania. Za to potencjał jest w uczelniach, to w nich można znaleźć świetnie wykwalifikowanych fachowców ze wszystkich branż, ludzi czytających prasę międzynarodową, będących na bieżąco ze wszelkimi nowinkami w swojej dziedzinie. Tych fachowców można zatrudnić właśnie dzięki grantom. Będzie to korzyść dla obu stron, bo badania naukowców nie będą teoretycznymi, ale znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości. Finlandia robi tak od lat. Być może to jest klucz do sukcesu i osiągnięcia przewagi konkurencyjnej zarówno na poziomie mikro (czyli przedsiębiorstw) oraz makro (czyli poziomie całej gospodarki).
Co rozumiemy pod hasłem innowacyjność, co to znaczy, że firma jest innowacyjna? To pojęcie w ostatnich latach jest w tak częstym użyciu i to w wielu odmiennych kontekstach, że może dobrze będzie je doprecyzować.
Tak, wciąż słyszymy, że ludzie mają być innowacyjni, innowacyjnie myśleć i wszystko robić innowacyjnie. Definicja jest bardzo szeroka. Po raz pierwszy została sformułowana przez Schumpetera, który działalność innowacyjną zdefiniował jako: „działalność związaną z przygotowaniem i uruchomieniem wytwarzania nowych lub udoskonalonych materiałów, wyrobów, urządzeń, usług, procesów lub metod, przeznaczonych do wprowadzenia na rynek albo innego wykorzystania w praktyce”. Definicja ta w Polsce została wprowadzona w życie ustawą z dnia 29 lipca 2005 roku „o wspieraniu niektórych form działalności innowacyjnej”.
Innowację często myli się z wynalazczością. Na pytanie, jaka jest granica między wynalazczością a innowacją, trzeba odpowiedzieć: innowacją jest wszystko, co daje progres. Jeśli zainwestuję środki finansowe i dokonam zmian w mojej działalności: produkcyjnej, marketingowej czy organizacyjnej i dzięki temu będę produkować taniej, lepiej, szybciej czy oszczędniej, to mówimy o innowacyjnym podejściu. Ale żeby być innowacyjnym przedsiębiorcą, trzeba zmienić swoją postawę, czyli nie robić tego, co konkurencja, a starać się być od niej lepszym. W takim podejściu mogą pomóc naukowcy. Jest wielu specjalistów, którzy specjalizują się np. w badaniach rynku czy w analizie i ocenie ryzyka. Tu też można wrócić do pytania, czy państwo pomaga firmom? Jeśli przedsiębiorca nie zechce skorzystać z instrumentów i możliwości, o których mówimy, to pewnie powie, że nie pomaga.
Od czego należy zacząć, planując własną działalność gospodarczą?
Najważniejszy jest dobry pomysł. Mieć takowy jest trudne, bo obecnie społeczeństwo nie potrzebuje połowy produktów, które kupuje. Teraz marketingowcom zarzuca się, że sztucznie kreują potrzeby w społeczeństwie. Wraz z pomysłem musimy zdefiniować target naszych klientów. Jeśli określę swoją docelową grupę klientów, to będę mogła zdiagnozować jej potrzeby oraz oszacować wielkość popytu. Przy wchodzeniu na nowy rynek ważna jest też analiza cyklu życia branży. Mam tutaj na myśli, aby nie wchodzić w branże schyłkowe, gdyż bardzo trudnym jest osiągnięcie wzrostu firmy na schyłkowym rynku.
Wiele pomysłów na biznes można i należy czerpać z analizy otoczenia, czyli np.: analizy stylu życia ludzi, który cały czas się zmienia. Można to robić m.in. oglądając reklamy – one pokazują, jakie są trendy na rynku, czym zajmują się liderzy rynkowi, programy kulinarne – one pokazują style żywieniowe Polaków (kreują trendy co jemy? czy to jest zdrowa żywność, czy gotujemy sami czy wręcz przeciwnie jadamy w barach?), czy nawet seriale, w których bardzo intensywnie jest wykorzystywane narzędzie marketingowe outplacement – czyli lokowanie produktu).
Mała firma może zrealizować dwie strategie: naśladownictwa (patrzę, co robią giganci branży i oferuję podobne produkty) lub niszy rynkowej (obserwuję, co robią duże firmy i robię coś, co im się nie opłaca, bo dla nich jest zbyt mały rynek zbytu). Aby którąś z nich zastosować, trzeba jednak badać i analizować rynek. Na to wielu przedsiębiorców odpowie, że nie ma wystarczających środków finansowych. Rozwiązaniem tego problemu są – jak wspominałam wcześniej – granty i naukowcy.
Czy polskie firmy mają jakąś strategię rozwoju?
Prowadzone w naszym kraju badania pokazały, że 70 proc. tych najmniejszych firm w Polsce w ogóle nie ma strategii. Ktoś może powiedzieć, że mikrofirma nie potrzebuje strategii rozwoju, bo stosuje strategię wychwytywania nadarzających się okazji. To prawda, ale trzeba wiedzieć, co jest dla mnie okazją, czyli jakie są moje cele, do czego dążę i jaką firmę chcę mieć – niszową, dla wąskiej grupy klientów jak Gucci, czy dostępną dla wszystkich i wszędzie jak Coca-Cola. Bardzo ważna w prowadzeniu biznesu jest również świadomość, że forma prawna przedsiębiorstwa ma wpływ na jej możliwości rozwoju i pozyskiwania kapitału.
Dlaczego?
Jeśli ktoś prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą i odpowiada całym swoim majątkiem, to bardzo często minimalizuje ten majątek. Po drugie, ze względu na fakt, że nie posiada wspólników, udziałowców to jego kapitał własny ogranicza się tylko i wyłącznie do jego możliwości finansowych. Rozlicza się ryczałtem lub prowadzi uproszczoną księgowość. To prawda, że ta forma jest najtańsza i najprostsza w prowadzeniu, ale jest mało wiarygodna dla banków i kooperantów. Bankowcy mówią, że takie firmy są nieprzejrzyste informacyjnie. Banki cenią sobie te firmy, które prowadzą pełną księgowość. Ponadto trzeba pamiętać o statystykach – w ciągu pierwszych trzech lat swojej działalności upada 75 proc. firm, dlatego banki wymagają trzyletniej historii kredytowej. Banki niechętnie udzielają kredytów firmom młodym, nieprzejrzystym informacyjnie.
Natomiast w Niemczech czy Finlandii dominują spółki z o.o., spółki komandytowe i spółki z o.o. + komandytowe. Z jednej strony te formy prawne muszą prowadzić pełną księgowość (bilans, rachunek zysków i strat), ale z drugiej strony ułatwiają zgromadzenie wysokiego poziomu kapitału własnego pochodzącego od udziałowców. Dzięki temu stają się one bardziej wiarygodne dla banków.
Dziękuję za rozmowę.
Ilona Trębacz